Wydaje ci się, że na imprezie nic nie zjadłaś, bo przecież „co to tam trochę sałatki (w końcu zdrowa) czy jedna kanapeczka. Ileż to ma kalorii – nie przesadzajmy!” – powiesz. „Zresztą coś trzeba jeść”.
Dlaczego tak myślimy? Dlaczego myślimy, że nic nie zjedliśmy?
Bo często, mówiąc o jedzeniu, mamy na myśli coś konkretnego – właśnie tę sałatkę, kanapkę czy kiełbaskę. I dlatego nawet do głowy nam nie przyjdzie, że chipsy, orzeszki, paluszki, kabanosik (przecież taki cieniutki) czy te dwa zjedzone odruchowo cukierki, choć mało objętościowe, to też kalorie. I to spore. Jeśli do tego dołożymy, to co w siebie „wlaliśmy”, okaże się, że wyszła z tego całkiem spora kaloryczność.
Wielu dalej nie wierzy, bo przecież co to jeden drineczek. No, może dwa… Ale wcześniej było piwko (o Boże, jak wchodziło!). Ale piwko bez orzeszków? Bez chipsów? Nie, no bez jaj!
A w dodatku orzechy to przecież samo zdrowie! A chipsy… może już nie takie zdrowe, chociaż… Chwila! W końcu to ziemniaki. A ziemniaki to warzywo. A warzywa przecież są zdrowe, co nie? W dodatku… Mmmm jak one chrupią! Jakiegoż kopa dają naszym kubkom smakowym! Znasz to uczucie? 😉 No i… jak już sięgniesz po jednego chipsa, to przepadłeś. Bo chrupanie wciąga. Wciąga, jak chodzenie po bagnach. A kalorie? Kto by je wtedy liczył!
Dlaczego tego nie czujemy?
Bo często o wrażeniu, że coś jest kaloryczne, mówi nam uczucie sytości. A to pojawia się m.in. dzięki rozciągnięciu żołądka. I dlatego tak zgubne stają się przekąski o dużej gęstości kalorycznej (mała objętość, dużo kalorii). Zanim żołądek zdąży się rozciągnąć, zapodamy sobie całkiem sporą ich ilość.
A dlaczego „nie czujemy” wypitych płynów? To znaczy… czujemy je – tyle, że nieco inaczej 😉
No więc dlaczego nie czujemy? Bo płyny wchłaniają się stosunkowo szybko. Dodatkowo cukier w nich zawarty „łechta” ośrodek nagrody w naszym mózgu. Wydzielają się endorfiny, czyli tzw. hormony szczęścia (m.in. dopamina i serotonina), i wtedy czujemy się rewelacyjnie. Kto chciałby odmówić sobie takiego stanu? Bynajmniej, nie słyszę „Ja! Ja! Mnie wybierz!”
A alkohol? O jakże on rozluźnia, jaką daje moc! (samiec omega po alkoholu staje się samcem alfa, a każda kobieta Klaudią Schiffer). O jak bardzo potrzebowaliśmy tej błogości! Niby taki sobie zwykły związek chemiczny, zwany alkoholem etylowym (nawet ładnie), o wzorze cząsteczki C2H5OH, a jakże niezwykły! W dodatku wódka – nasza, rodzima, polska, podobnie, jak chipsy, to też ziemniaki, więc to tak, jaby pić zdrowy sok – tyle, że klarowny. No i wreszcie jaki patriotyzm – wspieramy naszych rolników! A kalorie? No kto by w tym momencie psuł sobie nastrój, licząc kalorie!
Tymczasem… 1g alkoholu to 7 kcal (w dodatku pustych) – to zaledwie o 2 kcal mniej niż 1g tłuszczu i aż o 3 kcal więcej niż 1g cukru.
Kieliszek (25g) wódki 40% zawiera 10g alkoholu (w przeliczeniu na mililitry – mały kieliszek, ok. 25ml = 8g alkoholu). Tak więc jeden kieliszek wódki, to od 55 kcal do 70 kcal.
Ile kieliszeczków wlewasz do jednego drinka? A wiesz przecież, że drineczek to nie tylko wódeczka, ale też soczek. A soczek, oprócz witaminy C, zawiera też cukier – duuuużo cukru (za jego sprawą, szklanka soku to ok. 120 kcal). To samo Coca-Cola – tyle, że ta nawet witaminy C nie zawiera. Jeśli więc zsumujemy kaloryczność wódeczki z kaloriami pochodzącymi z soczku, tudzież Coli, to… okaże się, że 1 drink może dostarczyć nam nawet 250-300 kcal. A jeśli zamiast wódeczki w drineczku ląduje słodziuśki likierek, to wlejemy w siebie nawet 350 kcal! Poprzestajesz na jednym drineczku?
Dla porównania – co ma 350 kcal?
Drożdżówka z makiem i kawą z mlekiem, lub 4 jabłka, lub 12 mandarynek. Tyle samo kalorii ma też kanapka z dużej grahamki z masłem, szynką, sałatą i całym pomidorem. Wystarczy? Mało? To proszę jeszcze – spora micha (ok. 400g) grochówki na wędzonce ma ok. 350 kcal.
Pomyśl i porównaj – jak masz w brzuszku po którymkolwiek z wymienionych, a jak po drineczku? Co Cię bardziej nasyci?
Wracając do wątku głównego…
„Dlatego ja tam drinków nie piję! Czyściocha albo łiskaczyk.” – powiesz. Hmm… i rozumiem, że ta czyściocha/łiskaczyk tak bez przepicia? I, oczywiście, bez zagrychy? ;P
A co z winem? Czy wino jest zdrowe? I ile kalorii dostarcza nam lampka tego trunku?
Wszystko zależy od rodzaju wina – najmniej kaloryczne jest wytrawne, najbardziej – słodkie. Czerwone wino ma więcej flawonoidów niż wino białe, dlatego jest zdrowsze. Flawonoidy, to substancje aktywne, m.in. o działaniu przeciwnowotworowym i przeciwmiażdżycowym. Lampka (150g) czerwonego wina wytrawnego dostarcza ok. 100 kcal, półsłodkiego – ok. 140-150 kcal, a słodkiego – ok. 160 kcal.
Piwo. Piwerko. Piwunio. Złocisty napój Bogów! Ile kalorii dostarcza nam piwo?
Jedno ok. 250 kcal. Jeśli dołożysz do niego garść (30g) smażonych orzeszków ziemnych, to na jednym posiedzeniu zapodasz sobie ok. 440 kcal. To samo piwko, tylko z garścią chipsów to ok. 400 kcal.
Iloma piwkami zwykle raczysz się na imprezie?
Zróbmy więc sobie podsumowanie kaloryczne takiej zakrapianej imprezki
– niech tak zacznie się od piwka. Z orzeszkami/chipsami – rzecz jasna – 400 kcal (przyjmijmy tę „uboższą” wersję)
– potem drineczek – no, może ze trzy – ok. 900 kcal
Już nam wychodzi 1300 kcal – ponad połowa dziennego zapotrzebowania energetycznego osoby dorosłej przy umiarkowanej aktywności fizycznej.
A to tylko 1 piwo i 3 drinki.
Wariant z winem?
Tym wytrawnym niech będzie: 3 lampeczki – 300 kcal. A z czym najlepiej smakuje takie winko? Oczywiście, że z serem – z żółtym lub pleśniowym…
Plaster (15g) żółtego sera – ok. 55 kcal – poprzestajesz na jednym plasterku?
Trójkącik (20 g) ukrojony z krążka sera pleśniowego – 85 kcal. Jeden Ci wystarczy?
300 kcal z trzech lampek wina (zakładając, że pijesz to wytrawne) plus 330 kcal z sześciu plasterków żółtego sera lub ok. 500 kcal z 6 trójkącików sera pleśniowego to od 630 do 800 kcal.
A to tylko trunki! A gdzie w tym wszytkim sałatki, kiełbaski, paluszki, tudzież pizza? Widzisz, ile kalorii jesteś w stanie sobie dostarczyć podczas JEDNEJ imprezy?
Oczywiście, wszystko jest dla ludzi. Nie jest absolutnie moim celem wykrzykiwać w Twoją stronę „hańba Ci” bo pękło z Twoim udziałem kilka flaszek. Chcę jedynie pokazać, że to, co wypijamy podczas imprezy, naprawdę dostarcza nam dużej ilości kalorii – w dodatku to puste kalorie.
A sama/sam wiesz, że przecież impreza to również jedzenie. A im więcej alkoholu, tym mniejsza kontrola nad tym co wybieramy i ile zjadamy.
Zanim więc sięgniesz po następną kolejkę, przemyśl, czy naprawdę tego chcesz/potrzebujesz.
A może dzięki rezygnacji z tej jednej, ostatniej kolejeczki, zaoszczędzisz nie tylko kalorie, ale na drugi dzień okoliczne koty będą tupać znacznie ciszej?
Udanej zabawy! 😀
Menu na imprezę znajdziesz tutaj